Czwartkowy mecz z Górnikiem Łęczna kończyliśmy z uczuciem niedosytu, ale i niepokojem o stan zdrowia dwóch naszych zawodników – z powodu kontuzji Przemysław Szur i Patryk Sikora musieli przedwcześnie opuścić boisko.
Szur, który rozpoczął mecz w wyjściowym składzie, urazu nabawił się już po ośmiu minutach gry i musiał zostać zmieniony przez Remigiusza Szywacza. W przerwie desygnowany do gry został Sikora, ale z powodu kontuzji zdołał rozegrać tylko 22 minuty. Zastąpił go Tomasz Swędrowski. Zarówno w przypadku Szura, jak i Sikory występ przeciwko Chojniczance wydaje się niemożliwy.
- To urazy takie typowo mięśniowe, zmęczeniowe. Nawarstwiły się te spotkania i czasu na regenerację, na odnowę biologiczną nie było. Będziemy robić wszystko, by jak najszybciej przywrócić ich "do życia", ale w najbliższym meczu ich zabraknie - przyznaje trener Jarosław Skrobacz.
- Przemek Szur grał wszystko od A do Z, wszystko robi na maksa i ten mięsień dwugłowy, który skądinąd u niego jest bardzo mocny, nie wytrzymał. Podobnie z Patrykiem Sikorą, który jest "maszyną", jak to nazywa trener Woś. Wszedł bardzo fajnie w ten mecz, był dynamiczny, zbierał wszystkie piłki, wprowadził nową jakość w drugiej połowie i w pewnym momencie "dwójka" odmówiła posłuszeństwa - mówił Wojciech Grzyb, asystent trenera Skrobacza.
Więcej w programie CZAS NA SZPIL: