"Dziękuję za walkę i wiarę do końca" [WIDEO]

30 wrz 2023 | 19:45 foto: Marta Badowska/Press Focus

O meczu Puszczy z Ruchem mówią trenerzy obu zespołów, Tomasz Tułacz i Jarosław Skrobacz.

Jarosław Skrobacz, trener Ruchu:

- Znów fajne widowisko dla publiczności. Myślę, że to, co stworzyliśmy w drugiej połowie, mogło się podobać. Nie ustrzegliśmy się błędów w pierwszej części. Wiedzieliśmy praktycznie wszystko o stałych fragmentach Puszczy i w sposób, który mieliśmy rozpracowany, tracimy bramkę. Drugi gol - znamy przepisy, z tym nie ma co dyskutować, tak się zdarza. Ta bramka do szatni, stracona jeszcze po powtórzonym karnym, pewnie niejedną drużynę by podłamała. W szatni też zastaliśmy mocno pochylone głowy i trzeba było dużo energii włożyć, żeby na drugą połowę wyjść z innym nastawieniem. Po przerwie byliśmy zespołem, który był w stanie zdominować rywala. Dążyliśmy do zdobycia bramek i możemy tylko ubolewać, że ten drugi gol nie padł wcześniej. Byłaby bardzo ciekawa końcówka i myślę, że ten mecz nie zakończyłby się remisem. Niemniej przegrywając 0:2, doprowadzenie do remisu w takich okolicznościach, w ostatnich sekundach, na pewno zasługuje na słowa uznania. Dziękuję zawodnikom za tę walkę i wiarę do końca.

- Przyjechaliśmy tutaj wygrać i wszystkie nasze środki miały temu służyć. Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu tak dobra, jak druga, ale prócz tych stałych fragmentów gry gospodarze też nie stworzyli większego zagrożenia pod naszą bramką. Możemy teraz gdybać. Skończyło się, jak się skończyło. Wyszliśmy z trudnej sytuacji i wyciągnęliśmy na 2:2, więc te odczucia muszą być pozytywne.

Tomasz Tułacz, trener Puszczy:

Złość to małe słowo, by wyrazić, co czuję... Niestety, znowu popełniamy kardynalny błąd. Sposób gry w drugiej połowie to był błąd. Nikt nie zamierzał tak grać. Liczenie na to, że jakoś się przetrwa, nigdy się nie sprawdza. Chcieliśmy zejść trochę niżej, wpuścić Ruch, ale nie tak głęboko – wpuszczając tak głęboko, nawet o wyprowadzanie szybkich ataków było ciężko, bo dystans do bramki rywala jest większy i trudno przeprowadzić kontrę. Mam pretensje do zespołu. W ostatnich sekundach meczu trzeba zrobić wszystko, by wynik utrzymać. Znowu płacimy frycowe. Tak nie może być. W tej lidze to nie wybacza. Gdy się traci bramki w takich okolicznościach, to nawet pracując tak dobrze, jak do przerwy, niestety nie realizuje się celu.

- Nie docenia się nas i nie mamy o to większych pretensji, bo każdy ma prawo do swojej opinii, ale pracujemy nad tym, by realizować cel, jakim jest utrzymanie. Takie wydarzenie, jak dziś – utrata bramki wyrównującej w ostatnich sekundach – w tym celu nie pomaga. Sami wpychamy się w dołek mentalny, nakręcamy zespół przeciwnika. Ale ta liga tym meczem się nie kończy. Dopisujemy punkt i pracujemy dalej, by takich błędów, jak w końcówce, nie popełniać.