„W L’Equipe pisali, że wielu o tym marzy”

13 wrz 2024 | 19:55

Martin Turk dzieli się wrażeniami z meczów młodzieżowej reprezentacji Słowenii, świetnego występu we Francji czy debiutu na Stadionie Śląskim. – Ta publiczność to coś naprawdę imponującego – podkreśla bramkarz Ruchu.

Jako kapitan młodzieżowej Słowenii U-21 cieszył się z remisu 1:1 z Francją oraz zwycięstwa 2:0 z Cyprem. Teraz wrócił do Chorzowa. Dla Martina Turka okres reprezentacyjnej przerwy był intensywny i udany.

- Czuję się naprawdę dobrze, bo za mną dwa trudne mecze. Jeden: z Francją, bardzo dobrą drużyną, no i z Cyprem, mentalnie trudny, bo nie można sobie było pozwolić na dekoncentrację, a być czujnym w razie jakiejkolwiek sytuacji, jakiejkolwiek kontry. Mam satysfakcję z tych spotkań, ale teraz skupiam już swoje myśli wokół Ruchu. Między moim powrotem z kadry a meczem w Tychach są 4 dni. Drużyna, trenerzy, przyjęli mnie po powrocie dobrze, dlatego zabieramy się do pracy, by być możliwie najlepiej przygotowanym na to spotkanie, które będzie trudne, jak to zwykle bywa po przerwie reprezentacyjnej – mówi golkiper Niebieskich.

Szerokim echem odbił się jego występ z Francją. W czasie meczu w Angers obronił kilkanaście celnych strzałów rywali, walnie przyczyniając się do uzyskania przez Słoweńców cennego remisu.

- To prawda. We Francji miałem do wykonania trudną pracę. Cóż powiedzieć… Byłem na to gotowy, by pomóc zespołowi. Sprawiliśmy niespodziankę. Tata pokazał mi potem co napisała duża francuska gazeta, L’Equipe: że wielu zawodników marzy o takim występie, jaki zaliczył bramkarz Ruchu Chorzów. Francuzi mieli kilku naprawdę dobrych zawodników, jak Mathys Tel z Bayernu Monachium, Lukeba z RB Lipsk czy Enzo Millot ze Stuttgartu, ale daliśmy radę. Jestem bardzo dumny, bo zdobyliśmy ważny punkt w eliminacjach Euro – podkreśla Turk, który wraz z kolegami przewodzi kwalifikacyjnej grupie, będąc o krok od awansu do turnieju finałowego, który odbędzie się na Słowacji. 

- To coś dużego. Został nam jeszcze jeden mecz, z Austrią. Po nim okaże się, czy się zakwalifikujemy – przyznaje bramkarz Niebieskich.

Martin Turk trafił na Cichą tuż przed sezonem, który między słupkami zaczął Jakub Szymański. Ale nie obawiał się wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji z niewielką liczbą meczów rozegranych w ostatnim czasie.

- Nie obawiałem, bo w Ruchu nawet gdy nie grałem, to po prostu dobrze pracowaliśmy – wyjaśnia Turk. – To była normalna sytuacja: nowa drużyna, nowy język, nowa liga. Wszystko nowe. A „Szyma” bronił naprawdę dobrze. Dostałem swoją szansę, zagrałem w czterech spotkaniach. Zobaczymy, kto zasłuży na kolejne. Ja jestem gotowy zawsze. Byłem gotowy, gdy debiutowałem w Serie A, byłem gotowy, gdy debiutowałem w Ruchu. Jestem skoncentrowany na każdej minucie każdego kolejnego meczu. Za mną dwa dobre mecze w reprezentacji i teraz mam nadzieję, że dam z siebie to, co najlepsze, również Ruchowi.

21-latek ze Słowenii wcześniej bronił barw tak wielkich klubów jak Sampdoria Genua czy AC Parma. Jak w reprezentacji, której jest kapitanem, przyjęto, że zawitał do niej nie jako przedstawiciel drużyny z Serie A czy Serie B, a zaplecza polskiej Ekstraklasy?

- Muszę powiedzieć, że sporo zawodników kojarzyło Ruch i to, że ma wielką historię. Trochę byłem tym zaskoczony. Wiele osób mówiło mi, że postąpiłem słusznie, bo mam teraz większe szanse na regularne występy – i to w dużym klubie. Uznano, że dokonałem dobrego transferu – opowiada Martin Turk, który wskoczył do bramki Niebieskich w trakcie wyjazdowego maratonu. Zdążył jedynie zadebiutować na Stadionie Śląskim, gdy pokonaliśmy Górnika Łęczna 3:2.

- Mówiłem już chłopakom ze Słowenii o tej fenomenalnej publiczności. To coś naprawdę imponującego. Sądzę, że kibice też pomogli nam w tym zwycięstwie, popchnęli nas ku niemu. Już wcześniej momentami graliśmy naprawdę dobrze, w niektórych sytuacjach brakowało szczęścia. Teraz jest nowy trener, nowa energia – myślę, że było to widać na boisku. Z tą dobrą energią i atmosferą musimy przystąpić do meczu w Tychach - zapewnia Martin Turk.